Londyn od dawna pracuje nad ograniczeniem ruchu aut i spalin w centrum. Cel jest długoterminowy, ale ambitny: do 2041 roku 80 proc. wszystkich podróży ma się odbywać transportem publicznym, rowerem lub na piechotę. Burmistrz Sadiq Khan ma nowy pomysł jak jeszcze bardziej zmotywować mieszkańców do porzucenia auta: opłaty za używanie londyńskich dróg.
Obecnie działa wprowadzony wiele lat temu system opłaty kongestyjnej, pobieranej za wjazd do centrum. Ratusz rozważa jednak wycofanie się z niej. W zamian miałaby się pojawić opłata drogowa, pobierana na terenie całego miasta. Naliczana byłaby jednak nie ryczałtowo, ale od faktycznej aktywności na drodze: płaciłoby się za każdy przejechany kilometr, tak jak działa to w taksówkach.
Pomysł na tyle śmiały, że nawet w łonie rządzącej Partii Pracy nie ma zgody, czy nie byłoby to zbyt mocne dociśniecie kierowców. Chodzi głównie o to, aby nie zrazić do siebie zbyt wielu wyborców i nie stracić sporej przewagi nad Konserwatystami.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!