Skip to main content

Nairobi to – zaraz po Kalkucie – drugie w świecie miasto najbardziej zakleszczone przez uliczne korki. Aby rozładować problem władze stolicy chcą sięgnąć po radykalne środki: dwa dni w tygodniu dać samochodom wolne. Auta nie miałyby prawa wjazdu do najbardziej zatłoczonych rejonów centrum miasta w środę oraz sobotę.

Powodów do podjęcia tak drastycznych kroków jest kilka i nie chodzi tu tylko o płynność jazdy. Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców związane z nadmiarem aut, które jeżdżą w sposób nieostrożny. Codziennie na ulicach miasta powodują średnio 35 wypadków, w których ginie 7 osób. Druga sprawa to smog: poziom nasycenia powietrza cząstkami zawieszonymi w centrum jest przeszło 11-krotnie wyższy, niż na obrzeżach miasta. Wreszcie pozostaje kwestia sporego hałasu, który szkodzi zdrowiu – 640 tys. Kenijczyków cierpi na schorzenia związane ze słuchem.

Zmiany, na które miasto daje sobie pół roku, nie ograniczą się jednak wyłącznie do zakazów. W tym czasie miasto chce jednocześnie wzmocnić bardzo słaby transport publiczny – komunikacja miejska ma systematycznie wypierać matatus, czyli prywatne busy, z których korzystają mieszkańcy nie posiadający własnych aut. W dłuższej perspektywie, wraz ze spadkiem liczby samochodów w centrum, miasto chce też ograniczyć przestrzeń przeznaczoną dla aut, czyli ulice oraz miejsca parkingowe, tak aby stworzyć więcej przestrzeni publicznej. W tym tej zielonej, która bardzo przyda się w mieście regularnie zalewanym przez falę upałów.

Czytaj więcej na Quartz


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.