Liczące 146-tysiący mieszkańców szkockie miasto Dundee miało problem. Lata świetności związane działalnością portu oraz produkcja dżemów i juty dwano przeminęły. Dundee ogarnęła stagnacja, przestało się nawet mieścić w pierwszej setce największych miast Wielkiej Brytanii. Dlatego władze sięgnęły po sprawdzoną taktykę : postanowiły przebudować w spektakularny sposób centrum i nabrzeże miasta, żeby przyciągnąć nowych turystów. Najważniejszym projektem była budowa muzeum designu, będące odgałęzieniem słynnego londyńskiego Victoria and Albert Museum (V&A). Otwarte we wrześniu muzeum w pierwszym tygodniu przyciągnęło 30 tys. zwiedzających. Wrażenie robi przede wszystkim jego niesamowita architektura. Władze Dundee liczą, że dzięki tej inwestycji powtórzą sukces hiszpańskiego Bilbao, którego symbolem stało się Muzeum Guggenheima.
Prace nad koncepcją, a potem realizacją inwestycji trwały 11 lat. Rada miejska uznała, że jest to szansa na ożywienie nieco sennego szkockiego portu, sposób na danie pracy mieszkańców ubogich dzielnic, a równocześnie stworzenie punkt centralnego w mieście i wzmocnienie. Nie obyło się bez problemów, przede wszystkim związanych z przekroczeniem planowanego budżetu, z początkowych 27 milionów funtów ostatecznie zrobiło się ponad 80 milionów funtów. Zaprojektowany przez japońskiego architekta Kengo Kumę budynek jest bardzo sugestywny, w zależności od punktu widzenia i pogody może wydawać się podobny do urwiska, kości jakiegoś gigantycznego morskiego stworzenia albo statku. Dębowe panele ciągnące się wzdłuż pochyłych ścian holu nawiązują do tradycji żeglarskich, tworząc przestrzeń, która jest wspaniała, ale nie stara się dominować.
Na to nakłada się imponujące otoczenie portowego nabrzeża, okna V&A Dundee wychodzą wprost na morzę i wodę i masztami statku Discovery, na którym podróż na Antarktydę odbył słynny podróżnik Robert Scott. Ponieważ Dundee przez całą swoją historię powiązane było z morzem, pierwsza wystawa została poświęcona transatlantykom. Z detalami zostały odtworzone ich wnętrza, tak by zwiedzający mogli zobaczyć, jak były projektowane i jak wyglądało życie na pokładzie. Z wystaw stałych z pewnością duża atrakcją jest dębowy pokój Charlesa Mackintosha, zaprojektowany jako rodzaj herbaciarni z 1907 roku.
Pytanie tylko czy to wystarczy by przyciągnąć turystów i życie do trochę już zapomnianego miasta. Ponad sto lat temu Dundee znane było w całej Anglii przede wszystkim z produkcji juty oraz dżemu pomarańczowego. Baza przemysłowa miasta została zdziesiątkowana w latach 80’, podobnie jak w pozostałej części Wielkiej Brytanii. Poziom biedy jak na warunki brytyjskie jest duży, zgodnie z badaniami około 28 procent dzieci w mieście żyje w ubóstwie. W najuboższych kwartach miasta, takich jak osiedle Whitfield, poziom biedy wśród dzieci osiąga nawet 96 procent.
To oczywiście nie znaczy, że w Dundee nic się nie dzieje. Jest tu centrum biotechnologii i budowany jest przemysłu gier wideo. Małe Dundee ma też drugą największą liczbę studentów przypadających na jednego mieszkańca w Europie. Samo miasto jest pełne neoklasycystycznych budynków zbudowanych z ciepłego żółtego piaskowca.
Ale tak jak wiele brytyjskich miast Dundee w latach 60’ popełniło duży błąd mocno inwestując w trasy szybkiego ruchu i rozcinając tkankę miejską. Ofiara tej polityki padły na przykład opuszczone przez przemysł w latach 80’ doki, które teraz między innymi za sprawą muzeum są rewitalizowane. W pierwszym tygodniu otwarcia V&A Dundee odwiedziło 30 000 gości, co jest dość obiecującym wynikiem. Jego twórcy liczą 500 tys. zwiedzających rocznie, przede wszystkim turystów. W Dundee jest nawet lotnisko, ale obsługuje na razie tylko dwa loty dziennie, dlatego najprościej dostać się tam z Glasgow czy Edynburga, gdzie podróż pociągiem zajmuje około godziny. Szkoci liczą na powtórzenie efektu Blibao. Otworzona w 1997 roku filii Muzeum Gugenheima, przyciągnęła 13,5 mln zagranicznych turystów i wygenerowało 650 mln euro dodatkowego przychodu dla lokalnej gospodarki.
Jeszcze nie dodano komentarza!