Skip to main content

Firmy transportowe kojarzące pasażerów z kierowcami (TNC), jak Uber czy Lyft, odpowiadają w San Francisco za ponad 170 tys. przejazdów dziennie, co stanowi około 15% ruchu samochodowego9% wszelkich przejazdów. W dodatku ich przejazdy TNC są skupione przede wszystkim w najgęściej zaludnionej, północnowschodniej części miasta, gdzie akurat najlepiej rozwinięte są usługi transportu miejskiego, ścieżki rowerowe i chodniki dla pieszych. Firmy TNC nie ujawniają skali swoich usług, więc naukowcy z Northeastern University stworzyli oprogramowanie, które przeanalizowało nieprzebrane ilości danych lokalizacyjnych pojazdów.

Władze w Bostonie, gdzie również trudno było uzyskać informacje o popycie na przejazdy na żądanie, przeprowadziły w tej kwestii badanie ankietowe. Ponad 40% z prawie tysiąca ankietowanych pasażerów TNC, stwierdziło, że, gdyby nie dostępność Ubera i Lyfta skorzystaliby ze środków komunikacji publicznej, a 12% – że zdecydowaliby się na rower lub spacer. Wygląda więc na to, że nowe usługi nie tyle uzupełniają ofertę transportu miejskiego, co odbierają mu pasażerów.

Zdaniem Bruce’a Schallera, konsultanta i byłego urzędnika Departamentu Transportu miasta Nowy Jork, w 2018 r. liczba pasażerów zamawianych usług transportowych (w tym taksówek) przekroczy w Stanach Zjednoczonych liczbę osób jeżdżących autobusami.

Sęk w tym, że skuteczna rywalizacja z autobusami miejskimi nie jest szczególnym wyzwaniem. W wielu amerykańskich miastach jakoś usług jest tak słaba, że trudno się dziwić popularności Ubera czy Lyfta. W Chicago naukowcy z DePaul University’s Chaddick Institute for Metropolitan Development w ramach eksperymentów sami przemierzali miasto dwoma rodzajami transportu, by porównać ich efektywność. Rezultaty okazały się łatwe do przewidzenia: przejazdy środkami komunikacji miejskiej wprawdzie wychodziły taniej, ale Uber oszczędzał czas. I to przede wszystkim w dzielnicach mieszkalnych, gdzie metro nie dochodzi, a autobusów brakuje. W dodatku przejazdy TNC sprawdzają się przede wszystkim w dzielnicach mniej zamożnych, gdzie ludzi nie stać na taksówki. Efekt jest niestety taki, że od rosnącej liczby aut miasto się korkuje i tracą na tym wszyscy, podróżujący zarówno samochodami, jak i autobusami.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje