Znamy to z ulic: radary do pomiaru prędkości połączone z sygnalizatorem, które informują czy uda nam się trafić na zieloną falę. Teraz w Warszawie podobne urządzenia instalowane są przy rowerowych ścieżkach. W centrum poprzecinanym przecznicami, gdzie ciągle trzeba zatrzymywać się na światłach, może się przydać.
System tablic świetlnych pojawił się m.in. przy trasach wzdłuż Świętokrzyskiej czy Okopowej. Zasada jest prosta – bazująca na pomiarze prędkości rowerzysty oraz uwzględniająca odległość od przecznicy i fazę świateł – a przekaz dobrze zwizualizowany. Na ekranie pojawia się nam rysunek warszawskiej syrenki z rowerem w czterech kolorach:
– zielony oznacza, że utrzymując tempo jazdy trafimy na zielone,
– niebieski oznacza, że trzeba trochę przyspieszyć,
– żółty oznacza, że trzeba trochę zwolnić,
– czerwony oznacza, że przed nami światło czerwone, więc i tak trzeba będzie się zatrzymać.
Śledząc w mediach społecznościowych wpisy użytkowników rowerowych dróg widać, że oceny tego rozwiązania są zróżnicowane. Bardzo wiele osób doceniło pomysł zwiększenia płynności jazdy, zwłaszcza gdy w czasie epidemii miasto wyłączyło tzw. beg buttony i tymczasem nie trzeba dotykać żółtych przycisków, bo światła zmieniają się automatycznie. Pojawiają się jednak także głosy krytyczne. Poza uwagami, że jest to niepotrzebny koszt, a pieniądze można wydać lepiej, rowerzyści najczęściej zwracają uwagę, że same wyświetlacze nie działają albo działają źle oraz że, podobnie jak na ulicach, jest to niepotrzebna zachęta do przyspieszania i pędzenia do zielonego. Zwłaszcza na prawoskrętach, gdzie kierowcom zdarza się nie zauważyć szybko jadącego rowerzysty i zajechać mu drogę.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!