Istnieje zupełnie realne ryzyko, że w Arktyce lód morski zostający tam latem zniknie całkowicie za sześć lat. Odkąd rząd USA rozpoczął pomiary lodu w Arktyce, przez 45 lat temu utraciliśmy ponad 2 miliony kilometrów pokrywy lodowej – obszar około trzy razy większy niż Teksas. Lód staje się coraz cieńszy i słabszy.
Jest to problem nie tylko ludzi i dzikiej przyrody w Arktyce, ale dla całej planety. Lód odbija światło słoneczne, kiedy go brakuje ciemny ocean zaczyna je pochłaniać, co jeszcze bardziej nakręca globalne ocieplenie (i m.in rozpuszczanie się lodowców). Samego procesu w naturalny sposób – ograniczając emisje CO2 – nie da się już zatrzymać. Jest za późno i za mało czasu, żeby ten proces odwrócić .
– Nawet przy szybkiej redukcji emisji CO2 pierwsze praktycznie wolne od lodu lato w Arktyce stało się nieuniknione – mówi Fonger Ypma założyciel holenderski startup Arctic Reflections.
Zaczął więc szukać innego sposobu na uratowanie pozostałego jeszcze lodu. Inspiracją dla Ypmy była holenderska tradycja: zimą, gdy temperatura spada poniżej zera, lokalni mieszkańcy zalewają kanały i jeziora cienkimi warstwami wody, by lód stał się na tyle gęsty, by można było jeździć na nim na łyżwach. „Pomyślałem, czy nie moglibyśmy tego zrobić na dużą skalę, zwiększając grubość arktycznego lodu zimą, aby latem nie topił się tak szybko? Wydawało mi się to szalonym pomysłem, ale okazało się, że były już pierwsze takie próby robione w przeszłości” – mówi.
Co ciekawe robili to ci, którzy mocno przyczynili się do dzisiejszych problemów Arktyki, czyli koncerny naftowe. Wykorzystały one tą technikę do budowy „lodowych wysp” w celu ochrony platform wiertniczych. W ten sposób “budowano” też lodowe drogi na lato, aby ciężarówki mogły docierać do odległych miejsc, kiedy w naturalny sposób pokrywa robiła się cieńsza. Trochę inną odmianę tej tej technologii stosują Szwajcarzy, chroniąc swoje alpejskie lodowce.
Arctic Reflections chce jednak sprawdzić, czy tę technikę można zastosować na znacznie większym obszarze, aby wydłużyć trwałość lodu w sezonie letnim. Zimą, gdy temperatura jest znacznie poniżej zera, woda byłaby pompowana na wierzch istniejącego lodu, aby utworzyć warstwy. Startup chce wykorzystywać do tego zieloną energię, wcześniej używane w tym celu pompy zasilane było olejem napędowym.
Wraz z innym przedsiębiorcą Tomem Meijeraanem niedawno udał się do kanadyjskiej Arktyki, aby przeprowadzić wstępne testy terenowe z Real Ice, brytyjską organizacją non-profit pracującą nad podobnym projektem. W kwietniu zespół Arctic Reflections uda się do Norwegii, aby przeprowadzić więcej testów i zainstalować sprzęt, który będzie w stanie zmierzyć odporność grubszego lodu na topnienie w wyższych temperaturach.
Ogromne rozmiary Oceanu Arktycznego stanowią oczywiste wyzwanie, ale zespół ma nadzieję wykorzystać sposób, w jaki porusza się lód, aby pokryć większy obszar. „Lód w Arktyce mógłby z łatwością pokonać tysiąc kilometrów w ciągu sezonu” – mówi Ypma, zauważając, że plan zakłada zidentyfikowanie strategicznych lokalizacji, w których mógłby gromadzić się lód, który mógłby następnie dryfować do innych obszarów.
Nadal istnieje wiele innych wyzwań — po zgromadzeniu większej ilości danych z testów w terenie zespół będzie musiał zbudować większy projekt demonstracyjny, aby przetestować technologię.
„Chcemy to także współtworzyć z rdzenną ludnością, więc zajmie to trochę czasu” – mówi Ypma. Startup celuje we wdrożenie systemu do 2030 roku. Prawdopodobnie będzie sprzedawał swój produkt w podobny do kredytów węglowych w celu sfinansowania prac i będzie szukać funduszy rządowych.
To ma być rozwiązanie tymczasowe, do czasu, aż światu uda się sprostać większemu wyzwaniu, jakim jest dekarbonizacja. „Jeśli nie zmniejszysz emisji CO2, robienie tego nie ma sensu” – mówi Ypma. Jednocześnie jego działania mają przypominać zalesianie – pobudzając naturalny proces wspierać przyrodę, aby mogła się potem sam chronić
Jeszcze nie dodano komentarza!