Skip to main content

Miasto2077: Mieszkania na waszym społecznym osiedlu Olimpia Port to jeden z najatrakcyjniejszych adresów we Wrocławiu. Z czego bierze się sukces tego miejsca?

Kazimierz Śródka: Śmieję się, że z naszego lenistwa. Bo zawsze woleliśmy – jeszcze w naszej działalności deweloperskiej –  budować mniej i zwiększając wartość inwestycji , tak by mieszkańcy mieli więcej zielonej przestrzeni o zróżnicowanych funkcjach, a jednocześnie przedsięwzięcie spięło się ekonomicznie. Wierzymy w projektowanie oparte na harmonii kultury i natury. Mieszkania na Olimpii okazały się w efekcie jedną z lepszych inwestycji nieruchomościowych we Wrocławiu

Dorota Jarodzka-Śródka: To wynika z naszego szerszego podejścia do kreowania przestrzeni miejskich oraz budowania osiedli społecznych i  biofilicznych. W przypadku Olimpii mogliśmy zrealizować naszą wizję między innymi dlatego, że projekt powstał na 26-hektarowej działce, gdzie stworzyliśmy spójną zabudowę dla 10 tys. mieszkańców. W tej skali mogliśmy wydzielić tereny zielone o powierzchni aż 6 hektarów, nie licząc terenów położonych nad samą rzeką. Z każdego mieszkania odległość do parku jest nie większa niż 150 metrów. Zieleń dosłownie oplata całe osiedle, a wszystko łączą ścieżki rowerowe.

Kazimierz Śródka: Jeszcze ze studiów wynieśliśmy poczucie, że najważniejsze jest myślenie o przestrzeni, tak by sposób projektowania wpływał na samopoczucie mieszkających tam ludzi oraz ich wzajemne relacje . Kiedy o Olimpii wspomina w swoich wystąpieniach Charles Montgomery, kanadyjski urbanista i światowy specjalista od tworzenia “szczęśliwych miast”, dziękując nam, że w Polsce też już stworzyliśmy trochę takiej przestrzeni – czujemy się docenieni. 

Wiele osób szukając nowego mieszkania, koncentruje się przede wszystkim na jego lokalizacji, wielkości, rozkładzie, sposobie urządzenia. Dla niektórych atutem jest też architektura budynku, ale często się na tym kończy.

Kazimierz Śródka: Tymczasem to wszystko jest jedynie przestrzenią prywatną, od której zaczyna się nasze myślenie o budowaniu osiedli. A przecież zaraz za nią mamy przestrzeń półprywatną, do której dostęp mam ja i moi sąsiedzi, a potem wychodzę na zewnątrz, gdzie spotykam mieszkańców osiedla, ewentualnie ich znajomych i to jest przestrzeń niesłusznie w wyborach pomijana, a  często ma duży wpływ na jakość naszego życia

Dorota Jarodzka-Śródka: Dlatego tak dużą wagę przywiązujemy do przestrzeni wspólnych, tworząc oprócz terenów zielonych tereny rekreacyjne z osiedlowymi fitness klubami, miejskimi rzeźbami czy barkami i pomostami nad rzeką jak to miało miejsce w przypadku Olimpii. Na barce zorganizowaliśmy teatr, a dla tych, którzy się na niej nie zmieścili, rozciągnęliśmy 15 metrowy ekran, na którym na żywo transmitowaliśmy przedstawienie Teatru Grotowskiego. To pozwala fajnie integrować anonimową lokalną społeczność, bo powiedzmy sobie prawdę, kiedy deweloper oddaje do użytku nowe osiedle, to nagle wprowadza się tam obcych dla siebie 400-500 rodzin. 

I wy staracie się to zmieniać za pomocą planowania osiedla i jego zabudowy? 

Dorota Jarodzka-Śródka: Nie tylko. Stworzyliśmy na przykład 500-metrową przestrzeń przeznaczoną do prowadzenia osiedlowego przedszkola. By wspomóc jego operatora, przez pierwsze pięć lat, właścicielem tej powierzchni był deweloper, wynajmując ją za symboliczną stawkę. W tego rodzaju przedsięwzięciu kluczowy jest jego start i czas potrzebny, by znaleźć wystarczającą liczbę chętnych zainteresowanych takimi usługami. Gdy rodzice przekonali się do tej placówki i przedszkole zaczęło przynosić przychody dokonano finalnej transakcji.  Dla wielu osób to ma nieocenione znaczenie, że mogą swoje pociechy bez stresu zostawić w sprawdzonym miejscu, gdzie spędzają czas razem z kolegami i koleżankami z sąsiedztwa. W podobny sposób powstała rodzinna przychodnia.

Rozumiem, że to jest jeden z tych wielu małych elementów, które na koniec decydują o komforcie życia, a które często w ogóle nie są brane pod uwagę. Z drugiej strony deweloperzy też nie często przywiązują do nich wagę, koncentrując się na tym ile PUM-u będą mieli z danej działki i jaką w efekcie mogą zaproponować cenę mieszkań. Dlaczego?         

Kazimierz Śródka: Może brakuje im wizji albo budują swoje inwestycje na zbyt małych działkach, by stworzyć, takie w pełni funkcjonalne przestrzenie mieszkaniowe.  My uczestniczyliśmy na przykład w tworzeniu planu zagospodarowania terenów otaczających zabytkowy, ale nieużywany Dworzec Świebodzki we Wrocławiu. I znaleźliśmy teren zielony, który należał do innego właściciela. Żeby zabezpieczyć przestrzeń parkową w tamtym miejscu postanowiliśmy je ze sobą połączyć, tak  by uzyskać system funkcjonalnych terenów zielonych. Nie wystarczy deweloperowi narysować białą plamę i powiedzieć: musisz dać tu 25 proc. zieleni, bo zaprojektuje ją w najwygodniejszy dla swojej inwestycji sposób, a nie tak, by to miało sens z punktu widzenia pasów zieleni czy dogodnego dostępu do nich przez wszystkich mieszkańców….

Cały wywiad dostępny w tym miejscu 

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Miasta zielone – śródmiejskie farmy

4 firmy, które wyławiają CO2 z oceanu

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast