Skip to main content

Tegoroczny szczyt klimatyczny COP29 odbywał się w cieniu narastających klęsk żywiołowych – huraganów i powodzi – oraz większej presji na przyspieszenie zielonej transformacji, a mimo to nie osiągnął zbyt ambitnych celów. Co trzeba wiedzieć o jego rezultatach.

To był trzecim z rzędu COP, który odbył się w kraju produkującym paliwa kopalne, a zarówno sekretarz generalny OPEC, jak i prezydent kraju przyjmującego, czyli Azerbejdżanu, powiedzieli na szczycie, że zasoby ropy i gazu były „darem od Boga”. To na wstępie ustawiło oczekiwania wobec tegorocznego spotkania. Stąd od razu w niepamięć można było puścić zeszłoroczne zobowiązanie COP28 do przejścia od paliw kopalnych i potrojenia mocy energii odnawialnej w tej dekadzie. Podczas tegorocznego szczytu skupiono się na mechanizmach, które przyniosą korzyści krajom uboższym: kredytom węglowym oraz podwyższeniu kwoty dofinansowania od krajów najbogatszych.

1. Hanedel kredytami węglowymi, czyli optymalizacji polityki klimatycznej

Pierwszym ważnym osiągnięciem było ustalenie w jaki sposób kraje będą zezwalać na handel kredytami węglowymi i jak będą działać śledzące to rejestry. Mechanizm ten przewidywał art. 6 porozumienia Paryskiego i zakładał, że państwa swoje zobowiązania do zmniejszenia emisji mogą niejako scedować na inne. Z założenie chodzi o to, aby bogatsze kraje dla których krańcowe koszty redukcji robią się szczególnie wysokie (albo dalsze postępy w transformacji z różnych względów stają się trudne), swoje niedociągnięcia mogły uzupełnić kupując kredyty węglowe od państw gdzie zmniejszenie emisji okazuje się tańsze i łatwiejsze. Rzecz jasna chodzi tylko o handel nadwyżkami redukcji powyżej własnych celów klimatycznych krajów sprzedających kredyty. Dzięki temu zieloną transformację na poziomie globalnym można będzie prowadzić w sposób bardziej efektywny.

Podczas wielu kolejnych szczytów wypracowanie porozumienia w tej sprawie nastręczało bardzo wielu trudności. W tym roku temat jednak najwyraźniej dojrzał, bo już w pierwszym dniu COP29 kraje uzgodniły standardy dla scentralizowanego rynku kredytów węglowych działającego w ramach ONZ (mechanizm art. 6.4). W ocenie UNFCCC (Ramowej konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu – United Nations Framework Convention on Climate Change) to: „dobra wiadomość dla krajów rozwijających się, które skorzystają z nowych przepływów finansowych, a szczególnie dobra dla krajów najsłabiej rozwiniętych, które otrzymają wsparcie w budowaniu potencjału, którego potrzebują, aby zdobyć przyczółek na rynku.” Z drugiej strony w ocenie UNFCCC krajom zamożniejszym umowy te pomogą szybciej i taniej zrealizować swoje plany klimatyczne oraz poczynią szybsze postępy w zmniejszaniu globalnych emisji o połowę w tej dekadzie, zgodnie z wymogami nauki.

2. Targowanie się o wsparcie

Podobnie jak na każdym poprzednim szczycie najbardziej kontrowersyjnym tematem były pieniądze, a dokładnie te które kraje bogate mają przekazywać co rocznie krajom rozwiającym się aby wesprzeć ich transformację i politykę klimatyczną. Dotychczas była to kwota 100 mld dolarów ustalona już 15 lat temu (obowiązuje do 2025 roku). Od początku szczytu pojawiły się jednak ogromne rozbieżności w oczekiwaniach obu stron jaka ma być nowa wartość. Kraje bogate chciały aby ten tzw. New Collective Quantified on Climate Finance (NCQG), zwiększyć o 2,5 razy do 250 mld dolarów, a kraj rozwijające oczekiwały, aż 1,3 bln dolarów (tzw. panel ekspercki szacował tę wartość na 1 mld dolarów).

Tak duże różnice w stanowisku spowodowały przejściowy kryzys. Kraje rozwijające z Indiami na czele wyraziły swoją dezaprobatę wobec postawy najbogatszych, a reprezentująca Dehli Chandni Raina określiła propozycję jako marną sumę. „To niewiele więcej niż złudzenie optyczne. Naszym zdaniem nie sprosta ogromowi wyzwań, przed którymi wszyscy stoimy”, skomentowała. Spór o kwotę dofinansowania sprawił, że szczy przedłużył się o niemal dwa dni – miał zakończyć się w piątek 22 listopada, a ostatecznie obrady przeciągnęły się do szóstej nad ranem w niedzielę (24 listopada). Finalnie ustalono, że co roku kraje najbogatsze przekażą krajom rozwijającym się 300 mld. Kwota ta ma obowiązywać do 2035 roku. 

„Ten nowy cel finansowy jest polisą ubezpieczeniową dla ludzkości, która musi się mierzyć z coraz gorszymi skutkami kryzysu klimatycznego dotykającego każdy kraj” – powiedział Simon Stiell, Sekretarz Wykonawczy ONZ ds. Zmian Klimatu. „Ale jak każda polisa ubezpieczeniowa – działa tylko – jeśli składki są opłacane w całości i na czas. Obietnice muszą być dotrzymywane, aby chronić miliardy istnień ludzkich.” Osiągnięto również ważne porozumienia w sprawie przejrzystego raportowania i adaptacji klimatycznej, o czym można więcej przeczytać w relacji UNFCCC.

Simon Stiell przyznała przy tym, że porozumienie osiągnięte w Baku nie spełniło oczekiwań wszystkich Stron, a w przyszłym roku nadal potrzeba znacznie więcej pracy w kilku kluczowych kwestiach: „Żaden kraj nie dostał wszystkiego, czego chciał, a my opuszczamy Baku z górą pracy do wykonania. Wiele innych problemów, które musimy osiągnąć, może nie wydaje się pierwszoplanowymi, ale są linami ratunkowymi dla miliardów ludzi. Nie jest to więc jeszcze czas na rundę honorową. Musimy określić nasze cele i podwoić nasze wysiłki w drodze do Belem.” Tam odbędzie się kolejny szczyt klimatyczny.

Szczyt z Trumpem i wojną w tle

Atmosferę spotkania dodatkowo pogłębił wynik wyborów w USA. Nowy prezydent jest tradycyjny przeciwnikiem Porozumienia Paryskiego i za swojej pierwszej kadencji wycofał Amerykę ze zobowiązań klimatycznych. Także podczas drugiej kadencji chce utrzymać tę linię. Nie należy się więc spodziewać, że największa gospodarka świata, która ma kluczowy wkład w emisje będzie partycypować w polityce klimatycznej. To też sprawiło, że kraje bogate tak mocno ograniczyły swoje ambicję jeśli chodzi o transfer środków na politykę klimatyczną w krajach rozwijających się.

Te ostatnie obawiają się zresztą, że ich wysiłki na rzecz zielonej transformacji padną ofiarą coraz mocniej rozkręcającej się wojny handlowej. Jak donosi Reuters: „kraje rozwijające się naciskały na COP29, aby otworzyć dyskusje na temat barier handlowych związanych z klimatem, argumentując, że ich zdolność do inwestowania w ekologizację gospodarki została podważona przez kosztowną politykę handlową narzuconą przez najbogatsze gospodarki świata. W centrum uwagi był planowany przez Europę węglowy podatek graniczny (CBAM). Równie niepokojąca jest perspektywa wprowadzenia przez Trumpa szerokich ceł na cały import.”

Ostatecznie przedstawiciele Narodów Zjednoczonych obiecały, że temat ten podjęty zostanie na kolejnym szczycie.

/Fot: Dean Calma / IAEA//

 
 

 

 
 
 
 
 
 
 

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje