Skip to main content

W ciągu trzech lat wzrost popytu na podstawowe paliwa kopalne – ropę i węgiel – może zostać powstrzymany. Wszystko za sprawą boomu w energetyce solarnej oraz produkcji samochodów elektrycznych. Tezę taką postawił Grantham Institute at Imperial College London and the Carbon Tracker w swoim raporcie Expect the Unexpected: The Disruptive Power of Low-carbon Technology.

Brytyjscy naukowcy przede wszystkim bardzo serio traktują to, co się dzieje w energetyce odnawialnej. Podczas gdy np. ExxonMobil szacuje, że w 2040 roku OZE będzie zabezpieczać 11 proc. potrzeb energetycznych świata, oni poprzeczkę postawili znacznie wyżej, na poziomie 23 proc. W 2050 udział ten ma już sięgnąć 29 proc. i będzie to ich zdaniem definitywny koniec ery węgla, a udział gazu spadnie do 1 proc.

Podobnie jest z oceną rozwoju elektromobilności. Podczas gdy BP ocenia, że w 2035 roku tylko 6 proc. aut będzie elektrycznych, Anglicy liczą, że będzie ich aż 35 proc. W 2050 mają stanowić już ⅔ wszystkich pojazdów poruszających się po drogach świata.

To właśnie tak określone propagacje spowodowały, że według nich w przyszłej dekadzie zacznie się schyłek energii nieodnawialnej. Ubocznym skutkiem ma być także zmniejszenie o ⅓ planowanego przyrostu temperatury globu, co wiąże się z globalnym ociepleniem. Z punktu widzenia klimatu, scenariusz bardzo obiecujący. Jeśli chodzi o jego wiarygodność, niepokojące są tylko ogromne różnice w szacunkach dokonywanych przez naukowców oraz koncerny paliwowe.

Wychodzi na to, że albo te ostatnie nie chcą przyjąć do wiadomości schyłku ich obecnego modelu biznesowego (tak jak kilka lat temu VW zamiast postawić na auta elektryczny pogrążył się w rozwoju silników diesla), albo na obecnym etapie trendy są jeszcze na tyle mało wyraźne, że przyszłość można tylko zgadywać.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje