Długą tradycję ma wieszanie zegarów, a właściwie swoistych liczników, które mają być memento dla ludzkości. Po zegarze zagłady, wielu licznikach zadłużenia, przyszedł czas na zegar klimatyczny, który ruszył w Nowym Jorku. Ma odliczać czas do chwili, w której zmian klimatu już nie odwrócimy.
The Climate Clock jest połączeniem obu wcześniejszych koncepcji. Z zegarami długu publicznego (takich, jak ten z centrum Warszawy) wspólne ma ciągłe odliczanie, które ma tworzyć poczucie rosnącego zagrożenia. Z drugiej strony słynny Doomsday Clock był ustawiany ręcznie przez naukowców, ale całemu światu pokazywał „czas” pozostały do zagłady nuklearnej, uzależniony od poziomu napięcia pomiędzy dwoma głównymi supermocarstwami atomowymi ZSRR i USA.
I w tym właśnie ma być podobny The Climate Clock, który wisi jako egzystencjalna przestroga dla całej ludzkości. Został stworzony jako przeróbka cyfrowego zegara New York City Metronome, który od dawna świeci na Manhattanie. Kluczowe było określenie daty, do której ma odliczać (w tym względzie przypomina zegary, które liczą czas do ważnych imprez, jak np. Olimpiada).
Pomogli tu naukowcy z berlińskiego Mercator Research Institute on Global Commons, którzy czas pozostały do początku klimatycznego końca oszacowali na ponad siedem lat. The Climate Clock zaczął tykać pod koniec września w czasie Tygodnia Klimatycznego, a zaczął od ciągu cyfr 7:103:15:40:07, co oznacza że zostało nam 7 lat, 103 dni, 15 godzin, 40 minut i 7 sekund.
/Fot: jwvein//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!