/Fot: Adrian Grycuk//
Kiedy dwa lata temu ujawnione zostały plany przebudowy ulicy Świętokrzyskiej od razu pojawili się krytycy udowadniający, że poszerzanie chodników nic nie daje (powołując się na przykład Dusseldorfu): że to „antysamochodowy” populizm, sposób na wyłączenie z ruchu zbudowanego za ciężkie pieniądze Mostu Świętokrzyskiego. Problem polega na tym, że w Warszawie nikt nie mierzy długoterminowych efektów oddziaływania takich inwestycji. Dlatego entuzjaści przebudowy będą zachwycali się tym, że otwierane są nowe knajpy, a ulica żyje nawet w czwartkową noc, a krytycy pozostaną przy swoim krzycząc, że na ulicę nie posiadającą miejsc parkingowych (najlepiej jeszcze żeby były za darmo) nikt nie będzie przyjeżdżał, a z samych hipsterów ona się nie wyżywi.
Tymczasem amerykańska organizacja National Complete Streets Coalition właśnie podsumowała podobną inwestycję przeprowadzoną w leżącym w Kalifornii mieście Lancaster. Władze tej metropolii zmagały z problemem ćwiczonym przez wiele amerykańskich miast polegającym na przenoszeniu się miejskiego życia z centrum na przedmieścia. Dlatego około roku 2000 ruszyło szereg inwestycji, z pośród których najważniejszą było zwężenie jezdni na głównym bulwarze miasta z czterech do dwóch pasów ruchu. Dzięki wygospodarowanemu miejscu udało się stworzyć nowy deptak, teren zielony z drzewami i przestrzeń pod miejskie wydarzenia. Cała inwestycja pochłonęła 41 mln USD, ale zwróciła się pięciokrotnie. Szacuje się, że dzięki przebudowie do miejskiej gospodarki wróciło koło 273 mln USD. W porównaniu z rokiem 2007 dochody podatkowe wzrosły o 96 proc., powstało 48 nowych firm i zostały stworzone 802 nowe miejsca pracy (w trakcie trwania budowy ta liczba była nawet większą 1902 nowe etaty). Na ulice wróciło nie tylko życie, zrobiło się też bezpieczniej. W trzy lata od zakończenia projektu liczba kolizji spadła o prawie jedną trzecią, a liczba osób poszkodowanych w wypadkach zmniejszyła się o 67 proc